Niniejszym obwieszczam, że jutro
(w środę) o poranku rozpoczynam akcję poszukiwawczą. Udaję się na wyprawę
w głąb siebie w poszukiwaniu siebie.
Tytułem uzyskania powyższego
zamierzam zamknąć się w klasztorze. Tak, dobrze widzicie.
JA.
W KLASZTORZE.
Niezła heca.
Chcę odciąć się kompletnie
od świata, jaki znam z codzienności. Pomyśleć. Przemyśleć. Może nawet
znaleźć.
Nie martwcie się, nie zamykam się
na wieki. Wrócę za jakiś tydzień, chyba że mi się spodoba i zostanę
na zawsze.
A to nawet niegłupia sprawa. Sama bywałam na takich imprezach, ale zwykle na weekend. Powodzenia w znalezieniu się, serdecznie życzę i czekam na wiadomości poklasztorne.
OdpowiedzUsuńWidzę symbole zakonu Benedyktynów - to moja parafia - proponuję duży kielich likieru benedyktyńskiego.
OdpowiedzUsuńBrzmi jak podróż życia, bez walizki, ale za to z pełnym bagażem myśli. Niech ta wyprawa w głąb siebie będzie pełna dobrych odkryć.
OdpowiedzUsuńP.S. A jeśli zdecydujesz się zostać tam na zawsze, to chociaż podrzuć nam jakieś zakonne „stories” zza murów😉
Nie wyobrażam sobie Ciebie w klasztorze !!!! Przemyśl sprawę dobrze, bo możesz sobie nieświadomie zaszkodzić !
OdpowiedzUsuńTo Ofelię wysyłano do klasztoru, a Ty tak sama skazujesz się na wilgoć i zimno klasztornej celi? Dobrze, że to tylko tydzień. Trzymam kciuki, żebyś myśli uporządkowała i do świata wróciła. Buziaki.
OdpowiedzUsuńNa zawsze nie zostaniesz, ale na pewno coś znajdziesz!
OdpowiedzUsuńUdanych poszukiwań:-)
Aleś wymyśliła :-0
Wez mnie ze soba...
OdpowiedzUsuńW zakonie? Między pingwinami? Znaczy zakonnicami?? 😳😳😳😳😳😳 Booooooszeeeeee, w takim razie faktycznie musi być z Tobą kiepsko.... 😳😳😳😳😳
OdpowiedzUsuńluz... tylko do buddystów idź, nie do katolików, bo ocipiejesz...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
dla wyjaśnienia: większość firm organizujących takie odosobnienia okrasza to jakimś religijnym, filozoficznym kitem... buddyjskie ośrodki akurat pchają ludziom najmniej tego kitu...
Usuńale najlepsze jest zen wg. Poraja - Żakieja, bo tam w ogóle nie ma żadnej ideologii
https://pustachmura.org/
co prawda oni też mylą pojęcia, bo zazen nie jest żadną medytacją, tylko raczej antymedytacją, ale to jest drobiazg, to jest do ogarnięcia...
Warto sprawdzić i te drogę...skoro okoliczności sprzyjają. Ja wybrałam sie kiedyś do ośrodka buddyjskiego. Całe popoludnie spedzone w samotnosci, nocleg ze śniadaniem i krotka rozmowa, okazaly się wystarczającym doswiadczeniem...Wcześniej przez caly miesiac przygotowywalam sie mentalnie: o poranku, tuz po przebudzeniu- pierwsze co robilam to bylo rysowanie mandali. Linijka, ołówek i talerzyk do obrysowania koła....I wypelnianie wzorem z ,,podswiadomosci,,- na czuja. ....
OdpowiedzUsuńNie cierpię samotności choć czasem wybieram ( na chwilę) taką wewnętrzną emigrację
OdpowiedzUsuńnikt nie lubi samotności, oprócz masochistów... ale bycie samej/mu (samość) wcale nie musi oznaczać samotności... samotność to stan ducha, a samość to stan fizyczny... w słowniku nie ma słowa "samość", bo przyjęto ukryte założenie, że gdy ktoś jest sam, to koniecznie musi się źle czuć, czyli być samotnym... a to akurat nieprawda...
Usuńspłukanie z siebie tego, co się przykleiło może coś dać. czy tydzień wystarczy, to inna bajka. ale, niech się uda. może im zostawisz to i owo, a wrócisz zadowolona z życia, albo choć z powrotu do życia. trzymaj się ciszy, póki co.
OdpowiedzUsuńTo udanych poszukiwań! I wszystko spisuj. Mnie najbardziej interesuje, jakiej wiary to klasztor, czy męski, czy żeński, czy dostawać będziesz to samo żarcie, co zakonnicy, czy masz jakiś pakiet VIP, a już najbardziej, to czy masz pakiet "sanatorium", czyli jesteś klientką, oni wokół Ciebie skaczą i polecają swe usługi, czy też masz pakiet "niewolnica", budzisz się razem z innymi, modlisz (do kogo byś się nie modliła), potem jedziesz na szmacie, szczocie od kibla, czy na czym tam matka, bądź ojciec przełożony Ci nakażą, czy też jest to jakaś forma pośrednia.
OdpowiedzUsuńMy też myśleliśmy z małżonką o tym, by wykupić sobie kilka dni (do tygodnia) w fajnym miejscu odosobnienia, jakim jest schronisko "Odrodzenie", spenetrować dokładnie okolice, zwłaszcza po czeskiej stronie, gdzie nie bywałem za często, ale plan powstał po uprzednim sprawdzeniu kuchni (topografię okolicy mam w małym palcu, więc zostało tylko upewnić się, że coś na ciepło będzie podane ku chwale i potędze smaku. I pewnie byśmy to uczynili, gdyby nie okoliczność przygarnięcia kociąt, których nie chcemy pozostawiać z takiego tylko powodu, że nam się zachciewa odosobnienia. Z nimi zresztą zachciewa się wspólnego bycia, a nie rozłąki.
O!!!! No to mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się tego po Tobie. Ale czasem takie oderwanie od wszystkiego jest potrzebne. Widocznie potrzebujesz ciszy, samotności.... Ciekawa jestem co odnajdziesz.
OdpowiedzUsuńNa szczęście zostajesz tam na chwilę, nie na zawsze. A taka chwila może rzeczywiście pomoże.... Tego życzę.
Nadal tkwię w zaskoczeniu. Ale wymyśliłaś...
Chyba każdy marzył, żeby zamknąć się w klasztorze i mieć święty spokój. Podobno w niektórych można spędzić kilka nocy tak po prostu, jeśli się kapłani zgodzą.
OdpowiedzUsuńJa to zawsze marzyłem, jak było mi źle, żeby pojechać do lasu i najlepiej tam zamieszkać... Nie wiem co bym jadł, ale dobra.
No heca, na 100 fajerek, miałam ochotę Ci ostatnio zarzucić, pewien dziwny( bo nie podobny do Ciebie) brak wyobraźni, a zaskoczyłaś mnie wpisem tak, że zastygłam z ustami w kształcie o...
OdpowiedzUsuń