Dobry
dystansik nie jest zły. Znakomicie oszczędza stresów. I gdy tak
zdystansowana patrzę sobie bezstresowo na to, co współczesność zrobiła ze
zdrowych fizycznie i psychicznie ludzi, nasuwa mi się stresogenny
wniosek: strasznieśmy się zrobili delikutaśni!
Moi
Dziadkowie przeżyli dwie wojny. To znaczy konkretnie: głód, bombardowania,
gwałty, wywózki na roboty i do obozów koncentracyjnych, uzbrojonych po
zęby Niemców z jednej strony i Banderowców z nożami
przystawianymi do gardeł (którzy dali im 24 godziny na opuszczenie własnego
domu tak jak stali) z drugiej. Stracili cały majątek, po drodze okradziono
ich z dokumentów i bagaży i przyjechali do Polski w tym,
w czym stali, bo usiąść nie było gdzie. Po tym wszystkim jakoś nikt
nie chadzał do psychologa, nie ubijał latami piany nad straszną
traumą, nie wymyślał kolejnych terapii. Zakasali rękawy, wzięli się
do roboty, zagospodarowali miejsce, w którym przyszło im dalej żyć –
i żyli. Tak po prostu. Pogodnie, pracowicie, bez rozpamiętywania,
dłubania, wyszukiwania. Być może dlatego, że wojna, jak powszechnie wiadomo, to
bułka z masłem naprzeciw współczesnego świata, w którym półki uginają
się od jedzenia, wieszaki od szmat, a na ulicach zamiast żołnierzy
Wehrmachtu tkwią niekończące się korki z samochodów.
Dziś
wszystko jest dobrym powodem tak ciężkich urazów psychicznych, że za chwilę
wyjście z domu bez osobistego zestawu podręcznego składającego się
z psychiatry, psychologa i kolorowych tabletek nie będzie
możliwe. Już od zarania życia dzieciak jest tak zestresowany faktem, że ktoś
może od niego czegoś wymagać, że trzeba natychmiast otoczyć go troskliwą opieką
psychologa. O obowiązkach domowych nawet wspomnieć hadko: nakaz ruszenia
tyłka sprzed komputera i wyniesienia śmieci jest aktem przemocy domowej,
który narusza godność osobistą delikwenta i godzi w Konwencję
o Prawach Dziecka. W rezultacie trauma gotowa i jedynie
psychoterapia może tu coś zdziałać. Podobnie sprawa ma się z bandytami,
mordercami, gwałcicielami i pedofilami – ich ofiary, winne same sobie,
doprowadzają biedaków do takiego stanu, że koniecznie trzeba ratować delikatną
psyche zbrodniarzy i otaczać ich w więzieniach opieką najlepszych
specjalistów.
Somatycznie
prezentujemy się jeszcze gorzej. Moi Protoplaści żarli bandycki cholesterol aż
im się uszy trzęsły, łykali wredne kalorie i na dodatek w ogóle
ich nie liczyli, faszerowali się do wypęku zbrodniczymi tłuszczami (oprócz
masła obowiązkowo smalcem i skwarkami), śmiercionośnymi węglowodanami
różnej maści i zamiast się obsesyjnie odchudzać, chorować oraz umierać
nagle od arteriosklerozy, nadwagi, zawału, syfu, kiły i mogiły, żyli
pulchnie i wesoło po 98 – 100 lat i umierali zdrowi, no bo ileż
w końcu można żyć. Babciom za wszelkie kosmetyki służył przez całe życie
jedyny dostępny na rynku krem Nivea i zwykłe mydło w kostce
(nierzadko szare), bo innego nie było. Dziś niewłaściwie dobrany płyn do
higieny intymnej łamie kobiecie życiorys i w prostej linii prowadzi do
depresji, na którą i dobry psycholog nie zawsze może pomóc. Nie mówiąc
o tym, że 5 kilogramów nadwagi musi prowadzić nieuchronnie do
realnych zamiarów samobójczych.
Nie
zamierzam gdybać nad wpływem reklamy na rynek konsumencki ani utyskiwać na
głupie mody społeczne. Chcę tylko powiedzieć, że ponad wszystkie trendy świata
najbardziej cenię sobie zdrowy rozsądek, a za najlepszy środek na wszelkie
pseudobolączki uważam wzięcie się za jakąś pożyteczną robotę.
![]() |
"Biedne, zestresowane" dziecko. |
Wszystko się zgadza. Taki świat sobie zorganizowaliśmy sami albo ktoś za nas to zrobił.
OdpowiedzUsuńCzasem odnoszę wrażenie, że nad ludźmi rozpościera się ogromne coś, co sprowadza na nas debilizm.
UsuńDokładnie tak jest, moje obserwacje podobne, w dodatku już kiedyś takie uczulenie na zły dotyk nam zafundowano, że człowiek bał się dziecku w szkole kołnierzyk poprawić, a gdy maluch chciał się zwyczajnie przytulic, to robiłam się sztywna jak wiedźma!
OdpowiedzUsuńTeraz małolaty mają więcej praw, niż nauczyciele i rodzice, a obowiązki , to zbędny balast dla obecnego pokolenia, bo tacy delikatni. Szału dostawałam, gdy prosiłam ucznia o pozbieranie papierów czy wyrównanie stolika, a on mi na to, że od tego są sprzątaczki.
Gdy chodziłam do liceum, opiekowała się chora babcia i często robiłam obiady, bo rodzice długo pracowali, a babcia pomagała, póki mogła. Kiedy to wszystko pierdyknęło?
Jotko, pierdykało małymi kroczkami. Co roku coś nowego w życiu szkolnym i społecznym, cicho, niezauważalnie. Komuś na tym bardzo zależało. Dzisiejsze dzieci w ogóle nie wiedzą, po co żyją albo są małymi chamami i nawet nie mają tej świadomości..
Usuńno więc hola hola i nie tak znów hadko. owszem wiem o co ci chodzi :-) no ale w sumie szkoła polska jest do bani, prawda? i trzeba to zmienić. może właśnie bez tego dupościsku, bez tego nadęcia, więcej luzu i w ogóle. oraz bym nie chciała, żeby jakiś dziaders mówił do mojej córki słowami, którymi do mnie się zwracano w liceum. never ever.
OdpowiedzUsuńoraz sorry ale pokolenie moich dziadków i ojców to jest dramat. pokolenie straumatyzowane, przekazało nam tę traumę w genach, niedożywione, a potem źle odżywione, i owszem choroby, miażdżyce...alkoholizm.
....i na wstępie mam takie chujowe pytanie, czy Ty byś się na życie zamieniła z twoimi dziadkami , ojcami ??
I teraz do faktów z życia wziętych: Mój ojciec urodził sie w 1939 w Warszawie w piwnicy w największe bombardowanie. Umarł w wieku 45 lat, miał miażdżyce, wylewy, był niedożywiony ...nie z powodu pięknego życia przecież. a jeszcze traumę obozu odreagowywał alkoholem. wiadomo. także ten..
oraz każde przegięcie jest chujowe. a że rodzi się coraz mniej dzieci a matka może zostać każda...prawie. to wiadomo.
Nie, nie chciałabym żyć w tamtych czasach, ale i nie chciałabym należeć do współczesnej, bezmózgiej młodzieży (tak, wiem, że są wyjątki). I chciałabym, żeby móc posługiwać się piękną polszczyzną, jak za czasów liceum. I żeby się szanować nawzajem. Dzisiaj chamiarnia i roszczeniowość zaczyna się już od przedszkola. Twoje marzenie o zmianie polskiej szkoły jest o tyle mrzonką, że, niestety, wychowanie wynosi się z domu. Szkoła nie zrobi nic z troglodytą, który przyszedł taki do szkoły.
Usuńi na koniec, nie nie sadzę, że lekarstwem jest : weź się do pożytecznej roboty, to żadne lekarstwo. i tak zupełnie bez złośliwości, spróbuj to sobie powiedzieć, gdy masz depresję. no surowy chów to jest totalne przegięcie. dla mnie. Serio. Doświadczają tego w historii zwłaszcza kobiety. Mamy histerie, i hormony i focha i muchy w nosie... i w ogóle to nie przesadzajmy z tymi porodami na żywca. nasze babki przykucały w polu podczas zbierania ziemniaków, rodziły i zbierały dalej...
Usuńśmiertelność noworodków, w czasie porodów, od brudu, od złego jedzenia ...statystyka jest dramatyczna.
Owszem, praca to jest lekarstwo - na uzdrowienie chorego społeczeństwa. Tylko że po co pracować jak frajer, skoro się "nie opłaca"? Po co poskładać naczynia po obiedzie, skoro zrobi to mamusia? I rosną potem takie gnidy. W szkole natomiast powinno się zacząć od przywracania KLASY, a nie trwania w bylejakości albo nieustającej walce z chamami.
Usuńgeneralnie Frau, idioci byli zawsze. i troglodyci. tylko nie szli do liceum :-))
Usuńi wiesz ja lubiłam liceum i technikum budowlane nawet choc zdarzały sie sytuacje. ale najbardziej lube podstawówkę.
ale co to dokładnie znaczy KLASA ?
Usuńmnie się bardzo podoba szwedzki model, że pracują na rzecz gminy, młodzi ludzie na przykład, pomagają starszym...robią zakupy. taki bardziej socjalistyczny model.
Usuńa mnie sie idea pracy sama w sobie nie podoba :-DDD
Uczyłam kiedyś w zawodówce. Dzisiaj szkoła średnia zeszła poniżej tego poziomu. Podręczniki nie, zeszyty nie, tylko smartfony i imprezy. We łbie pusto aż echo dudni, a potem "no daj mi pani te dwa". O zachowaniu szkoda wspominać.
UsuńW moim przypadku lubiłam i podstawówkę, i liceum, z tym, że liceum kochałam jakby mocniej. I na studiach też było świetnie. Jeszcze kiedy zaczynałam pracę, szkoła była szkołą. Na dno zaczęła się staczać w okresie utworzenia gimnazjów. Naprawdę nie widzisz tych zmian?
W Norwegii widziałam specjalnie dla niepełnosprawnych umusłowo dzieci zbudowane zakłady pracy. Oni są w stanie nauczyć się wykonywać proste czynności, więc jeden sortuje, drugi pcha do pralki, trzeci magluje, czwarty mu pomaga itd. I to mi się bardzo podobało.
UsuńNie wiem, czego nie rozumiesz w wyrażeniu "mieć klasę". W razie czego są słowniki języka polskiego, związków frazeologicznych, może nawet poprawnej polszczyzny. Odsyłam Cię do nich.
UsuńTeatralna, a do ilu pokoleń wstecz liczy się przekazywanie traum, bo nasza historia to jedna wielka trauma i męczeństwo.
UsuńJest wielu młodych wartościowych, pomocnych , głodnych wiedzy, ale najbardziej roszczeniowi i chamscy są ci z pokolenia zapomóg i zasiłków. To nie moje słowa, tylko pracownika opieki społecznej z długoletnim stażem.
Tylko kto na te zasiłki ma pracować?
owszem widzę zmianę ale nie czy od razu klasyfikuję na gorszą? tak, obserwuję obniżenie poziomu nauczania. zwłaszcza po pandemii ale nie przeskoczysz, gdyż dwa lata siedzieli w domu. oraz jestem za odchudzeniem programów. jestem za totalna zmiana w systemie, zawsze byłam.
Usuńcyt. wiki
"Mieć klasę" to fraza, która opisuje osobę charakteryzującą się elegancją, stylem i wyrafinowaniem, zarówno w zachowaniu, jak i sposobie bycia. Osoba z klasą jest postrzegana jako kulturalna, dobrze wychowana i godna podziwu.
czyli mundurki, dyscyplina, grzeczność i zdominowanie ? tacy starzy malutcy.
a gdzie miejsce dla buntowników, tych którzy łamią reguły? gdzie miejsce dla szalejących hormonów ?
gdzie miejsce na zmiany.
a mnie się różnorodność podoba. i szacunek dla dziecka, i możliwość wymiany myśli, akceptacja buntu, ubioru jaki im pasuje.
Mnie się wydaje, że wystarczy, żeby szkoła miała narzędzia odpowiednie i państwo.
jotko, ależ ja też nie popieram rozdawnictwa. dojenia frajerów itepe...jestem za wędką. oraz owszem mamy historię parszywą.
UsuńNo ja mam traumę bezpośrednią. w linii prostej.
Miejsce na zmiany jest tam, gdzie są one na lepsze.
UsuńI właśnie, szacunek dla dziecka. A dlaczego nikt nawet się nie zająknie o szacunku wobec osób dorosłych, starych, nauczycieli, rodziców...? Tak jak napisałaś, obniżenie poziomu nauczania jest niewątpliwe. Tylko że to nie wszystko. Obniżył się - i to bardzo, w dużej mierze dzięki pedagogom i psychologom, ale i durnym rodzicom przede wszystkim - poziom wychowania. Ten aspekt zginął pod gruzami i został zalany oceanem. Rodzice mają w dupie, a szkoła - nie oszukujmy się - nie ma ŻADNYCH narzędzi dyscyplinowania. Na każdym kroku trzeba zagłaskać chama i zalizać tumana.
Nie wiem, czy mam łeb taki zmęczony, że czuję ból, jak mam dodać coś od siebie, ale cholernie chcę się wypowiedzieć, bo mnie zawsze ten temat dotykał. W skrócie więc: Teatralna, zgadzam się z Twoją argumentacją. Poza tym, post jest typu "dawniej było lepiej, ludzie byli jacyś fajniejsi". Nie było i nie byli. Ludzie sobie nie radzili, teraz po prostu możemy głośno powiedzieć, że sobie nie radzimy i ktoś nam pomoże. Nie zliczę ile spotkałam na swojej drodze nauczycieli-chamów z czasów PRL-u. Nigdy, przenigdy nie należy mylić strachu z szacunkiem. Po któreś tam: kiedy pracowałam jako nauczycielka, szacunek wypracowywałam sobie sama. Jeśli ktoś mnie nie cenił, po tym jak mnie lepiej poznał, to znaczyło, że owszem, właśnie wypracowałam sobie u niego określony status, najwyraźniej taki, na jaki zasługuję wg jego systemu wartości. Relacje szkoła-uczeń-rodzic to temat rzeka: ci sami ludzie, którzy narzekają, że rodzice są roszczeniowi, jako rodzice podrabiają swoim dzieciom prace domowe i publikują w mediach społecznościowych świadectwa z czerwonym paskiem swoich pociech, gdyż umysł ludzki jest wielką zagadką.
UsuńPrzepraszam za chaotyczną wypowiedź, myślę, że powyżej Teatru użyła po prostu zdań z którymi się zgadzam i robię przypisy. Tak, ludzie dziedziczą traumy. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które powszechnie (lekarze, media, popularyzatorzy wiedzy) dostaje jasne drogowskazy, jak możemy sami sobie pomóc w temacie zdrowia psychicznego. Ludzie korzystają z tych drogowskazów lub nie.
Dawno uczyłaś w szkole?
UsuńJa mam za sobą kilkuletni staż pracy w szkole..... Zginął aspekt nauczania, wychowania, szacunek wobec dorosłych, zwłaszcza nauczycieli...
UsuńPozdrawiam końcówką czerwca
A co złego jest w tym że Uczniowie korzystają z dobra technologii? Że imprezują? Kiedyś też imprezowali, tylko smartfonów nie było. Uważam, że jak są dostępne dobra technologii to dzieciaki powinny z nich korzystać nawet na lekcjach, żeby zrobiły sobie wirtualne notatki. Pliki mogą przesyłać między sobą, a nie przepisywać do zeszytu, jak za moich czasów. Stanę w obronie młodzieży choć nie zawsze ją rozumiem. Oni szybciej dorastają, mają łatwiejszy dostęp do technologii i informacji. Można się śmiać, że młodzież się dziwnie zachowuje i wygląda ale o nas dziadkowie mówili podobnie. Ta młodzież zdąży się ukształtować, mają potencjał, jest w nich nadzieja, są bardzo pomysłowi i tym nadrabiają lenistwo.
UsuńGenerację Z i nadchodzące pokolenie alfa trzeba zrozumieć. Rozumiejąc ich - da się na nich wpłynąć pozytywnie. Nauczyć szacunku do starszych, chorych. Trzeba tylko chcieć.
Jak spotykam dzieciaczki w Żabce - zwykłe dzieci, roztrzepane ale grzeczne. Nie zawsze umieją się zachować ale nie widzą że robią coś źle. Im trzeba wytłumaczyć ich językiem. A nie takimi metodami jak powojenne pokolenie tłumaczyło nam! Jak mijam młodzież z liceum niedaleko - są głośni, mają swoją modę, tatuaże, kolczyki, przeklinają, głośno się śmieją - strach podchodzić, ale jak mi torba z jabłkami pękła to od razu przylecieli pomóc. Wywrotka na chodniku? Od razu dwie dziewczyny z takiej młodzieży przyszły pomóc, a nikt by je o to nie posądzał, bo siedziały na schodku, głośno się śmiały, mówiły do siebie: mega sley itd
Na dzieciakach nie wymusimy szacunku, są na to za mądre. Musimy sobie na niego zapracować, bo to młode pokolenie widzi więcej i wie, czego chce. Choć mają wady to stoję za nimi murem.
Pełna zgoda proszę pana. Zwłaszcza że na szacunek to jednak trzeba sobie trochę zapracować. Jak patrzę na dziadersow to mnie się zbiera...
UsuńOwszem wszystko co robią nie tak to jest nasza wina.
Każdy musi sobie zapracować na szacunek - i my, starsi i oni, młodsi. Inicjatywa powinna wychodzić od nas - starszych, bo to my niesiemy przykład. Nawet w przyrodzie, starsze osobniki uczą młodsze jak funkcjonować. Pamiętam to nawet ze swoich szkolnych czasów. Moja klasa, była trudną klasą, indywidualistów zniszczonych przez rodziców, z niewyparzonymi gębami, z głupimi pomysłami. Nauczyciel surowy, ale rozumiejący - potrafił nad nami zapanować i wzbudzał nasz szacunek. Po latach takich nauczycieli się wspomina - wymagali, ale byli w porządku, uczyli, ale nie krzywdzili nas. Nauczyciel mniej kompetentny, nie potrafił sobie radzić z moją klasą i najczęściej wybiegał z zajęć obrażony. Przykład z życia, że wszystko wymaga odpowiedniego podejścia. Przy tym nie chodzi mi o to że popieram model pruski - nie popieram.
UsuńJest takie powiedzenie, że wina zawsze leży gdzieś po środku, ale mój ptasi móżdżek podpowiada, że szala winy przechyla się na pokolenia wychowujące Młodzież.
Al mi wygenerowala: "Przysłowie "Takie narody, jakie młodzieży chowanie" oznacza, że przyszłość narodu zależy od wychowania młodego pokolenia. Innymi słowy, sposób, w jaki młodzi ludzie są kształtowani, wpłynie na charakter i losy całego społeczeństwa w przyszłości. To przysłowie podkreśla wagę edukacji i wychowania w budowaniu silnego i dobrze funkcjonującego narodu. Pochodzi ono z Aktu fundacyjnego Akademii Zamojskiej, gdzie Jan Zamoyski pisał: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie".
UsuńMnie w takim mniej wiecej duchu wychowywano. To tak dla przypomnienia. Niektorzy mysla jakos inaczej.
@Echo dobrze wygenerowane hehe. AI czasem da od siebie coś mądrego. Zamoyski miał rację i to się potwierdza na naszych oczach.
UsuńKoguta albo nie wychowywano albo wychowywano w kulcie siły i twardą ręką, co niewiele dało, bo z Koguta nie zrobiło to silnego człowieka. Dużo by Kogut oddał za wychowywanie w takim duchu, co Ty, ale przeszłości swojej nie zmieni Kogut.
Jeszcze zobacz jak ta Młodzież wygląda, jak oni o siebie dbają... Przecież jak bym spojrzał na zdjęcia klasowe dawne to nawet w liceum przy obecnej Młodzieży my wyglądamy jak stado jaskiniowców. A teraz i dziewczyny i chłopaki o siebie dbają i to nie jest wstyd. Za moich czasów jak chłopak użył bezbarwnej pomadki zimą dla ochrony, albo założył różowy t-shirt, to inni chłopacy mówili że pedzio. Teraz Młodzież jest odważna i wyłamuje się z dawno narzuconych standardów.
Echo no i co z tego wynikło ?? z tego młodzieży chowania ?? od czasów Zamoyskiego ??
Usuńmasakra i smuta.
No i mam teraz wyrzuty na sumieniu, ze smiem chorowac, nie przezywszy wojen i karabinu przy skroni. Teraz bede miala dylematy, czy zglosic sie do szpitala, gdzie mam termin na operacje usuniecia woreczka zolciowego, zamiast nazrec sie smazonej na smalcu cebuli.
OdpowiedzUsuńWidocznie moja mama zlamala mi charakter, bo nie pytala, czy wolno jej mnie przewinac, kiedy bylam noworodkiem. Jeszcze tego nie znasz? No wiec pewna pedagozka (taka sama idiotka jak jej feminatyw) odkryla i opublikowala niedawno, ze rodzice maja pytac swoje dzieci, czy wolno im je przewinac. I nie szkodzi, ze nowonarodzony bachor ma w zyciu trzy priorytety: sucho, syto i cieplo, najpierw trzeba spytac, a jesli nie odpowie, to nie wiem, co robic, bo tego juz ta kretynka nie wyjawila.
Nie miej wyrzutów, wszak masz krymigrantów, to już wystarczy za wszystkie wojny.
UsuńOd tych popieprzonych bab już łeb odpada. Wszystkie biedne dzieci są chore, z depresją, samotne, po traumatycznych przejściach i nade wszystko biedne bidulki. Pedagogów i psychologów szkolnych powinno się wystrzelać co do nogi.
Powiedzmy to sobie wprost, taki pojebany świat sobie stworzyliśmy. Świat, w którym każdy kto ma choć odrobinę więcej rozumu niż przewiduje norma, wcześniej czy później się wypala albo zaczyna dusić. Świat, w którym wszystko stoi na głowie, skurwysyństwo zbiera poklask, wszelkie wykolejenia są modne, a ludzie przyzwoici zbierają po pysku. Jeśli chodzi o pedofilów, to kilkakrotnie spotkałem się z opinią, że to dzieci kuszą księży, więc może pora zająć sie tymi małymi zboczeńcami, zamiast biednych kapłanów przenosić z parafii na parafię! 😂 Jeżeli wtrąci się do pierdla ofiary pedofilów to nie będzie pokus 😉
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Stworzyliśmy taki pojebany świat, bo jesteśmy pojebanym narodem, który przejmuje od świata jak najgorsze wzorce.
UsuńSami też za wiele światu nie jesteśmy w stanie zaoferować, bo potrafimy być naprawdę podłym narodem.
UsuńOstatnie wydarzenia na świecie pokazują, że (nie)stety nie tylko "polska naroda jest gupia"
UsuńCo w niczym nie umniejsza polskiej głupoty narodowej.
UsuńNo, przecież "naszych" jest pełno tu i ówdzie ;)
UsuńOwszem.
UsuńMoże i nie tylko Polacy słyną z głupoty, ale ta polska głupota jest jeszcze okraszona ciemnotą, przez co kontakt z nią bywa podwójnie męczący.
UsuńI fanatyzmem, co już kompletnie prowadzi do upadku na łeb.
UsuńFrau, wszystkie czasy mają swoje "zady i walety". Przez ostatnie 125 lat wpadliśmy (jako ludzkość) z jednej skrajności w skrajność - i tak źle, i tak niedobrze.
OdpowiedzUsuńA, daj spokój, wszelkie skrajności to teksańska masakra piłą mechaniczną.
UsuńDokładnie
UsuńMasz rację i zarazem wcale jej nie masz. Inne czasy inne podejście do małego, młodego człowieka. Procent dzieci, które popełniają samobójstwa, lub są leczone psychiatrycznie to wina samych dzieci ? A może wyłącznie rodziców, którzy nie wychowują odpowiednio ?
OdpowiedzUsuńCo do wcześniejszych świetlanych czasów, może moich, w szkole podstawowej pani od polskiego rzucała we mnie kredą, albo co tam miała pod ręką. Pan od matematyki ciągnął za uszy, albo walił po lapach, a byłam cichym, nieśmiałym dzieckiem, taka to kiedyś byla wspaniała szkoła...
Z tymi samobójstwami (ich liczbą) i porównaniami do np. ćwierć weku temu, pół wieku temu i dalej, to może być różnie. Kiedyś się po prostu o pewnych rzeczach nie mówiło. Nie było Internetu. Nawet gazety codzienne wychodziły z opóźnieniem wobec codziennych wydarzeń - dzisiaj wydawcy mogą aktualizować dany numer online. Nie jest powiedziane, że to zjawisko było kiedyś mniejsze (niestety). co do nauczycieli - jak dzisiaj im można za mało, tak jeszcze 40 lat temu chyba za dużo. Przez dwa lata w podstawówce miałam nauczycielkę, która po każdej kartkówce czy klasówce potrafiła nas zwyzywać od tumanów. Wszyscy przychodziliśmy na te lekcje znerwicowani. Brakuje nam tego złotego środka w tym wszystkim chyba
UsuńNikt mnie w szkole ani nie wyzywał, ani nie walił po łapach.
UsuńOpisujesz życie i świat wg własnych doświadczeń, jak chyba każdy z nas; dopiero lektura tekstów przynajmniej kilku osób może dać pewien uogólniony obraz i to, co dla wszystkich wspólne i to, co różne. Ludzie zawsze byli różni - jedni nadwrażliwi, inni przeciętni, a jeszcze inni wręcz obojętni, dzięki czemu łatwiej było im przeżyć to, co najgorsze. Jeszcze 15 lat temu, gdyby wtedy zmarła moja Mama, pewnie bym popadła na skraj jakiegoś załamania czy pogranicze depresji; dziś się z tym godzę, normalnie przyjmując to jako kolej rzeczy. Wspominam, tęsknię, czuję brak i pustkę, ale żyję bez prochów uspokajających, [potrzeby pójścia do psychologa itd. Moja babcia miała 10 rodzeństwa, ż czego, włącznie z Babcią znałam 4 siostry urodzone w latach 1907 (moja Babcia - 1922 - najmłodsza siostra, która dożyła dorosłości czy wręcz wieku niemal senioralnego) i każda z nich była totalnie inna
UsuńZnam problem, bo po pierwsze, jestem nadwrażliwa, a po drugie - zniszczył mnie mój mąż, a dobił kolejny partner. Od 19 lat leczę się na depresję, zażywam antydepresanty, chodzę na psychoterapię. Bardzo ciężko przeżyłam żałobę po tacie, który zmarł 4 lata temu. Do tej pory tęsknię i przywołuję go w myślach.
UsuńJa teraz dopiero - z perspektywy czasu i po zmianie środowiska (wyprowadzce z domu rodzinnego i założeniu rodziny ), że w domu aż tak kolorowo nie było, jak mi się wydawało. Tak, "bliscy" potrafią zwichrować charakter, powodować doły, depresje, obniżenie poczucia własnej wartości, uznawanie, że nie ma się prawa mieć swojego zdania, bo po co, skoro nigdy nie mogę mieć racji itd... Mnie zdarzyło się bardziej płakać po kimś obcym, niż po kimś "bliskim" i dłużej czuć w sercu coś w rodzaju "klasycznej" żałoby. Ktoś powie, że to chore, ale chyba to też zależy od tego, kto co wniesie do Twojego życia
UsuńTak. Ja wychowywałam się wśród pogodnych, łagodnych i niesamowicie dobrych ludzi.
UsuńMiałaś szczęście
UsuńMiałam. Ogromne.
UsuńJakby to było takie proste, jak piszesz...
OdpowiedzUsuńWiesz, niechby i byli delikutaśni, ale żywi. Żadnych wojen i biedy. One niczego dobrego z sobą nie niosą.
A, to co innego.
UsuńTylko jak będą zbyt "delikataśni", to nie potrzeba wojny, żeby to życie im się nagle skończyło...
UsuńI tacy właśnie są. Już dzieci odbierają sobie życie, bo ktoś je zhejtował w Internecie. Od razu świat się wali. To jest ewidentne wydelikacenie.
UsuńZaraz mnie tu ktoś zabije lub poda do sądu, ale musze, bo się uduszę. Przyroda zaczyna się znów przebijać w świat ludzi. My, jako ssaki zawsze dostawaliśmy po łbie za błędy i tak się uczyliśmy. A niestety słabsze osobniki zawsze gin szybciej. Jak widać, nie ma w zachodniej medycynie tabletek na wszystko. Mamy już leki bez recepty na bol głowy, afty, żylaki, hemoroidy, infekcje intymne, osłonowe na wątrobę (...), ale z siłą wewnętrzną jest jak z mięśniami: jak sam nie wyrobisz, to nie masz
UsuńPS Tak, to trudne, ludzie walczą latami i oni pokazują, że są silni...
UsuńTrudne, wiem coś o tym.
UsuńI dorosłych, wydawałoby się mądrych i doświadczonych, może zaboleć np. notka, czy komentarz na blogu. Mieć uczucia, to jeszcze nie wydelikacenie.
UsuńZmieniaja sie czasy, zmieniaja sie ludzie. To normalne. Nowe niesie nowsze. Szkola to tylko etap w zyciu czlowieka. Czlowiek uczy sie rowniez poza szkola, albo szczegolnie wlasnie tam gdzie cos sie dzieje ( dobrego lub zlego). Nie przesadzajmy z tym systemem szkolnym, ze ma nauczyc wszystkiego. ( czyli czego?)
OdpowiedzUsuńPsycholog i inne psycholozki - to to zawod rozwijajacy sie na nieporadnosci ludzi, ktorzy sa wygodni, niech inni rozwiazuja ich problemy w sposob "fachowy" (wg jakich "autorytetow"?). Tych autorytetow nam brak wlasnie bo wszytko jest mozliwe, kazdy ma prawo do swoich racji, kazdy wie najlepiej do tego stopnia, ze sie gubi w zyciu i chodzi do psychologa... kolo sie zamyka.
Zmieniają się czasy, zmieniają się ludzie. Tylko dlaczego na gorsze?
UsuńCzy gorsze - to ocenia nastepne pokolenia.
UsuńPustogłowe, z zerową refleksją i bez samoświadomości.
UsuńMy widzimy to pustogłowie itp. bo zło jest bardziej agresywne i dlatego to je właśnie widać lepiej. Skutek "mądry głupszemu ustępuje", co było wpajane pokoleniu z lat 70. XX wieku przez pokolenia ich dziadków i rodziców
Usuń:))) A ja mialam odrobine "nadzieji", ze uznaja moje czasy za lepsze ale teraz jestem w rosterce.
UsuńTwoje to znaczy które?
UsuńJuz polowe przeszle, polowe jeszcze terazniejsze. :)))
UsuńAha, no to nam się zgadza.
Usuńkiedyś kotlet to był kurwa kotlet... a teraz?... trudno o konkretnych ludzi, w putku majku... same księżniczki na ziarnku grochu łażą po świecie i narzekają, że kluski są za krzywe...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Księżniczki nie jedzą klusek!
UsuńJedzą! Posypane płatkami ze złota i z truflami po 1000$ za jedną ;)
UsuńNo to czar prysł, myślałam, że księżniczkość poznaje się po ziarnku grochu.
UsuńZiarnko też musi być złote ;)
UsuńZdecydowanie!
Usuńto ja akurat preferuję inne księżniczki, takie wojownicze i nie robiące problemów z niczego, na przykład ze spania w namiocie na karimacie, czy nawet na tekturze...
UsuńTo nie są księżniczki, tylko wojowniczki albo chłopki.
UsuńNo, chyba że zmienimy nieco znaczenie słowa "księżniczka", która ma prawo nie przypominać wystrojonej baletnicy (nie mam nic do baletnic)
UsuńNie da się zmienić, bo słowo to słowo i niesie ze sobą określone konotacje.
UsuńNigdy nie lubiłam psychologów bo zawsze próbowali mnie wsadzić w jakieś dziwne, z góry narzucone ramy, do których się nie mieściłam. Na szczęście ostatni raz miałam z nimi do czynienia, kiedy zdobywałam zaświadczenie o dostosowaniu warunków zdawania matury do moich potrzeb. I to mi wystarczy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKarolino, jesteś inteligentna, uczciwa i kulturalna. Gdyby tak wszyscy młodzi ludzie dzisiaj chcieli takimi być...
UsuńAle takich ludzi jest sporo - wartościowych, mądrych itd., tylko - jak już napisałam w odpowiedzi pod inną odpowiedzią: zło po prostu jest bardziej widoczne, bo jest agresywne
UsuńTylko skala tego zła rośnie.
UsuńNiekoniecznie; po prostu agresja tego zjawiska czyni je bardziej widocznym
UsuńNie. Między ludźmi już nie ma życzliwości, człowiek odgradza się od innych betonowym murem, żeby broń Boże ktoś nie przyszedł.
Usuń@Karolina90 może źle trafiłaś? Może miałaś pecha?
UsuńJa chodzę do psychologa - dobrze mnie traktuje, nie wsadza w ramki o których napisałaś. Trzeba trafić na właściwą osobą - która wytłumaczy skąd się biorą traumy, zachowania, jak sobie radzić. Psycholog powinien dawać też edukację psychologiczną osobie która do niego chodzi. Wtedy sama dojdzie do wniosków.
Mam zupełnie inne obserwacje, jeśli chodzi o pokolenie pamiętające wojnę. A już w żadnym wypadku nie określiłbym ich jako odpornych psychicznie ani pogodnych. Może i były wyjątki, ale statystycznie nazwałbym ich znerwicowanymi przemocowymi oprawcami własnych rodzin, topiących swoje traumy w nałogach lub decydujących się na samobójstwo. Mężczyźni kończący swe marne żywoty w przedziale lat 25-50 z powodu ucieczki w alkohol, to norma pokolenia wojennego. W mojej rodzinie pamiętam zaledwie dwie pogodne osoby, brata ojca i dziadka od strony matki. Pozostali nawet gdy dowcipkowali (nie mylić z pogodą ducha), to robili to w tak skurwiały sposób, żeby zranić innych. To samo mogę napisać o poniżaniu dzieci w szkołach przez nauczycieli starszego pokolenia. Oczywiście moje pokolenie bardzo łatwo uczyło się tych zachowań, w aspekcie przemocy psychicznej chyba nawet przerosło swych nauczycieli. Najlepiej tą "pogodę" pokolenia wojny widać było w kolejkach. Żywcem by zeżarli nawet dziesięcioletnie dziecko, co osobiście pamiętam, bo to na mnie wisiało zaopatrzenie domu w latach kryzysu lat osiemdziesiątych.
OdpowiedzUsuńNatomiast moja obserwacja co do psychiatrii i psychologii jest taka, że po pierwsze jest ich zbyt mało w stosunku do potrzeb, a po drugie, ludzie którzy potrzebują pomocy nie zgłaszają się, kiedy ta pomoc byłaby stosunkowo łatwa. Raczej trafiają w ręce specjalistów, gdy destrukcja ich życia jest tak głęboka, że straty w wielu ważnych obszarach życia są nieodwracalne i nawet zaleczenie zaburzeń ich nie zwróci, a nie u wszystkich da się to zrobić. Do psychologa, czy psychiatry nie można sobie po prostu "chodzić", bo nawet jeśli pacjent tego chce (co bardzo rzadko występuje we wczesnym, łatwym w leczeniu momencie rozwoju choroby, czy zaburzenia), to ma dostęp ograniczony przez środki finansowe i kolejki.
Nie było w mojej rodzinie ani alkoholików, ani wściekłych na wszystko, ani zgorzkniałych, ani przemocowców. Byli tacy, jak napisałam. Pogodni, uśmiechnięci, dowcipni. Widocznie zamknęli rozdziały z dawnego życia.
UsuńDo psychologa nie mozna "chodzic" ale jezdzic, niektorzy biegaja, reszta czeka. Do tego drugiego czesto ich przywoza.
UsuńSłuszne spostrzeżenie.
Usuń@Woland - wreszcie głos rozsądku! Silni z nich ludzie, ale traumy ich przerosły... Nieświadomie psuli życie swoim potomkom... A oni chcieli oszczędzić swoim dzieciom tego czego sami doświadczyli no i wychowali słabe pokolenie.
Usuń@Frau Be - wszystko zależy od charakterów, odporności psychicznej, wcześniejszego wychowania. Jedni się otrząsną, zamkną rozdział i będą żyć, pogodni, inni już nie dadzą rady. Każdy przeżywa traumę inaczej. Są ludzie którzy się już nie otrząsną, bo nie mieli jak uzyskać psychologa gdy był potrzebny. Spox że w twojej rodzinie byli pogodni, że zamknęli rozdziały. Ale nie każdy tak da radę... Niektórzy zostają pogodni a w ich oczach smutek. Ale Woland napisał, że niektórzy się rozpijali, byli przemocowi i to też jest prawda. Każdy kto to przeżył ma swoją historie i każdego to inaczej wychowało.
@Echo dlaczego nie można chodzić? Ja chodzę regularnie często... Nie muszę biegać. Staram się z nim pracować nad moimi zachowaniami, bo np po wychowaniu przez kogoś kto doświadczył traumy też mam traumę i zaburzone funkcjonowanie i niektórych rzeczy nie widzą bądź nie rozumiem. Więc mogę nawet biegać żeby tylko być normalnym, jak inni. Możesz się wyśmiwać, ale wolę być z tych "niektórych" co "biegają" i pracować nad sobą niż nie robić nic i czekać.
@Sigmawagon. To "chodzenie" zakwestionowal Woland, reszte jakos sie sama dodala. Dla mnie "chodzenie" oznacza uczeszczanie na spotkania z psychologiem przykladowo.
UsuńCo do samego spotykania psychologa, to psycholog obecnie zastepuje sluchacza, czasem mobilizuje do zastanowienia sie nad sprawa, soba. Dawniej (rowniez pokolenie z zyciorysem wojennym) mialo takiego " swojego psychologa" w osobie zaufanej, madrej zyciowo, doswiadczonej zyciowo. Obecnie trudniej komus zaufac, uznac za autorytet - stad szukanie pomocy wsrod fachowcow, w tym celu ksztalconych.
@Echo ok rozumiem. Zależy jakie podejście do psychologa ma klient. Może być tak jak mówisz, że psycholog zastępuje słuchacza, ale zobacz skąd to się bierze. Ludzie się wzajemnie na co dzień nie słuchają. Słyszą co ktoś mówi, ale nie rozumieją. Niektórzy czują się w tym tak osamotnienie, że lecą do psychologa.
UsuńTamto pokolenie czasem miało taką zaufaną osobę, autorytet - ale to nie była osoba wykwalifikowana, nie znała mechanizmów ludzkiego umysłu, chcąc dobrze, mogła jeszcze bardziej namieszać zagubionej osobie w głowie, ale nie zawsze.
@Sigmawagon, namieszanie w glowie zagubionej osobie moze wyjsc tylko na dobre bo ona jest juz zagubiona. To taka burza mozgow. :))) Mowi sie o wyksztalceniu instytucjonalnym (magistry itp) ale istnieje tez pojecie dobrego, duzego serca osoby chocby "niepismiennej" (swoja wiedze czerpie z obserwacji i doswiadczen), ktora daje rady tylko dla dobra zagubionego, bo to wlasnie osoba zaufana. Faktem jest, ze czlowiek tych naszych czasow czuje czesto, ze jest sam z soba i swoimi problemami. Boi sie jednak otworzyc przed drugim czlowiekiem (innym niz psycholog); obawy sa rozne i czesto uzasadnione.
Usuń@Echo nie tylko, bo zawsze może stać się jeszcze bardziej zagubiona.
UsuńWiem co masz na myśli, nie umniejszam osobom bez magistra, za to o wielkich sercach. Oni chcą dobrze, tylko że nie zawsze wychodzi. Osoba z wielkim sercem może pomóc, ale niechcący może udzielać rad, które będą dla zagubionej osoby niekorzystne. np wujek czy ciocia będą widzieli w młodej osobie tylko tyle, ile ta osoba im przedstawi, będą postrzegać ją przez pryzmat ich sympatii, nie będą w stanie zachować obiektywizmu, mogą powiedzieć "ty jesteś dobry dzieciak, nie słuchaj co mówią inni", a tu się okaże, że ten dobry dzieciak nie mówił Wujowi czy Cioci że np ciągnął koleżanki za warkoczyki i przez to zaczęły go wyzywać. A psycholog prędzej wyciągnie takie nieprawidłowości w zachowaniach dzieciaka i zareaguje, wytłumaczy, choć też różnie bywa.
Człowiek naszych czasów czuje że jest sam ze sobą i... jest sam ze sobą, bo każdy jest zapatrzony na swój czubek nosa. Niektórzy boją się otworzyć nawet przed psychologiem, bo myślą, że ich problemy są głupie, takich dożyliśmy czasów.
Wgl dzięki że mnie nie szufladkujesz i odpisujesz normalnie mimo że Kogucisko czasem lubiło potrollować i pośmieszkować. To znaczy że masz otwarty umysł co widać po tym co piszesz.
Mam troche z tego serca :))) Sorry.
UsuńNie rozumiem - masz na myśli że jesteś taką osobą z sercem, która nie zawsze podchodzi obiektywnie do osób którym chce pomóc i potem różnie wychodzi? Czy chodzi Ci o to, że masz to serce i wspierasz zawsze skutecznie? Bo Kogut nie miał na myśli, że ludzie z sercem są niepotrzebni, tylko że czasem jest tak że chcą dobrze a wychodzi różnie, ale psycholodzy też tak mają :)
UsuńSadze, ze nie szkodze i to mi wystarcza.
UsuńA ja się staram dobrze, a wychodzi.... :D jak zwykle. Szczególnie jak kumpel się chce poradzić w sprawach sercowych, to wtedy moje pomysły się okazują nietrafione.
UsuńNa pseudobolączki- praca czy inny wysiłek fizyczny- są super. Spełniają funkcje wychowawcze- o ile dane zajęcie ma ,, ręce i nogi,, czyli jest dobrze zorganizowane i w pewien sposób...dostosowane do wieku i możliwości.
OdpowiedzUsuńW przypadku osób zaburzonych i/lub zniedbanych wychowawczo ( w szerokim spektrum rozumienia tego pojęcia) potrzebne jest indywidualne podejście i od tego są psycholodzy/ psychiatrzy czy inni terapeuci. Ale problem tkwi jak zawsze w : -opiekunie,
-w możliwości skorzystania z jakiejś formy pomocy
-w osobie będącej podmiotem
Przepisy ogólne związane z prawami obywateli /uczniów/ pracowników w takim czy innym wieku- tworzy się glównie z myślą o tzw. ,, zdrowych na umyśle,, a obejmują i tych z zaburzeniami/problemami wychowawczymi i tu tkwi być może clou. Brak uszczegółowienia- stwarza możliwość manipulacji Prawami Ogólnymi. To samo dotyczy życia rodzinnego...Brak jasnych zasad współżycia i ich egzekwowania w odpowiednim zakresie.Wszak nie każdy ma wiedzę / intuicję czy chce się d/ ma czas i pieniądze by się dokształcić....Przecież jesteśmy dorośli więc na pewno mądrzejści od naszego potomstwa, tak o sobie myśli większość. I w innym aspekcie też( np.płci).
Widzę w tym sporo racji. Zagadnienie płci to inna bajka, też na dłuższy tekst.
UsuńOdnosząc się np. bezpośrednio do praw i obowiązków uczniów-najpierw trzeba być uczniem czyli wypełniać swoje obowiązki, żeby uczestniczyć w /korzystać ze swoich praw. Zachowanie takie czy siakie- wyklucza kogoś z danej grupy- traci prawa i powinien wtedy podlegać pod inny ,,kodeks (nie)honorowy,, zgodny z przejawianymi zachowaniami.
UsuńI o tym mowa. Same prawa i zero obowiązków kształtuje ludzi roszczeniowych i nieszanujących żadnej "świętości".
UsuńChyba będę odosobniona w swojej opinii, ale uśmiałam się setnie czytając ten tekst, choć wcale on śmieszny nie jest.
OdpowiedzUsuńA potem dopadła mnie taka refleksja, że nie chciałabym wrócić, ani do czasów swojego dzieciństwa (z pewnością moi bliscy nie byli tymi pogodnymi i wesołymi, a Ty miałaś szczęście takich wokół mieć), ani nie chciałabym być dzisiejszym nastolatkiem, bo w tym zakresie zgadzam się z każdym Twoim słowem, choć oczywiście są wyjątki, ale one tylko potwierdzają regułę :)
Dzisiejsze młode pokolenie po prostu mnie przeraża i gdybym miała żyć wśród nich (w jakiejkolwiek konfiguracji) i według ich dzisiejszych reguł, byłabym cholernie zagubiona.
Może mój czas na życie powinien w ogóle się zacząć dopiero za jakiś czas albo... sama już nie wiem.
Moim zdaniem osiągnęliśmy szczyt latamy w kosmos, konstruujemy roboty, nastąpiła pełna komputeryzacja w pracy i w medycynie, a sam człowiek zaczyna się cofać w rozwoju. Myślę, że ludzkość jest na prostej drodze do powrotu do jaskiń.
UsuńPrzede wszystkim szacunek za podjęcie takiego tematu.
OdpowiedzUsuńAle popatrzmy na to z drugiej strony. Moje wnuki mają 21 i 17 lat. Starszy jest studentem szkoły artystycznej, młodszy dziś skończył drugą klasę liceum. Mam z nimi bardzo dobry kontakt. Mówią mi sami o wielu rzeczach. Starszy ma dziewczynę i chodzi nieprzytomny z miłości, młodszy jest na etapie rozglądania się.
Obydwaj są niezwykle dojrzali emocjonalnie i zdają sobie sprawę z wielu zagrożeń współczesnego świata. Na dodatek znają dość dobrze historię Polski. Ale do rzeczy:
Nie wydaje mi się żeby byli - jak to określiłaś "delikutaśni". Myślą trzeżwo, chociaż są nadzwyczaj wrażliwi. Tylko co oni mają zrobić? Jak się zachowywać? Przecież nie mogą za bardzo odstawać od reszty, bo będą dziwakami. Są - tak mi się wydaje - normalni. To znaczy niczego nie udają i nie grają innych. Ale często mi mówią "babcia, masz szczęście, bo jak byłaś młoda to nie było wojny. A my nie mamy pewności że jej nie będzie ..."
I przecież mają rację.
Bo chyba nad dzisiejszą młodzieżą wisi więcej niebezpieczeństw niż kiedyś nad nami czy nad naszymi dziećmi...
I dlatego twierdzę, że każde pokolenie ma swoje obawy i strachy i każde znosi je inaczej...
Stokrotko, domyślałam się, że jeżeli pozostawisz komentarz, podasz przykład swoich wnuków. To naturalne, że istnieją jednostki potwierdzające regułę i to sporo ich jest. Ogólna tendencja jest jednak rozpaczliwa.
UsuńTutaj dodam że Młodzież jest bardzo osamotniona. Są wrażliwi i jednocześnie żyją w pseudo kulcie siły. Wokół pełno rówieśników ale na mediach społecznościowych widać, jacy są w głębi samotni. Jak reszta uzna ich za słabych, to ich wykluczy i staną się jeszcze bardziej osamotnieni. Młodzież trzeba zrozumieć, a nie tylko na nią narzekać.
UsuńI dziwi mnie to że pokolenie urodzone w latach 50 i 60 tych uważa się za ostatnie stalowe pokolenie. Ojciec uważał że ostatnie stalowe to było jego pokolenie. Może to taka prawidłowość.
OdpowiedzUsuńWątpię...
UsuńNie zgadzam się z Tobą. Bez śmiechowych komentarzy tym razem bo temat za poważny. Ludzie po wojnie nie mieli jak skorzystać z pomocy psychologa, psychiatry. Wtedy jeszcze korzystanie z takiej pomocy było tabu, wstydem. Psychologia nie była dobrze rozwinięta, a psycholodzy dostępni od ręki. Pozbierali się - szacunek za to, to ogromna siła w nich. Traumy powojenne zostały, ale zduszone. W ich wnętrzu. Nieświadomie przelewali swoje traumy na ich dzieci i wnuki.
OdpowiedzUsuńLudzie którzy przeżyli wojnę są bardzo silni, to prawda. Często pogodni. Nic im nie jest straszne. Jednak wojna odcisnęła na nich piętno, wyrobili niektóre zachowania krzywdzące dla ich potomków. Jednak to nie ich wina.
Dzieci ludzi którzy przeżyli wojnę, doświadczyli surowego wychowania jak lanie pasem, ochrzan od ojca, podporządkowanie się rodzicom, stres co będzie jak rodzice wrócą z wywiadówki... Patologie w rodzinie często. Jak dorosły to nie chciały żeby ich dzieci też to czuły. Chcieli dobrze, za bardzo... i wychowali słabe pokolenie z tym się zgadzam. Teraz dzieci nie są dziećmi za bardzo... chociaż nie zawsze, bo jeszcze są takie co pobiegają po podwyrku, jeżdżą rowerami, chłopacy się normalnie biją, zaczepiają się, grają w gry na powietrzu. Jest jeszcze nadzieja w Narodzie.
Nie znam się na modzie, ale moja Babcia też używała kremu Nivea, a później Bambino dla dzieci, a zapach szarego mydła pamiętam do teraz i czasem sobie kupuję żeby przywołać wspomnienia Babci. Twarz przecierała plastrem ogórka, a ręce plastrem cytryny i zawsze miała ładne. Nie używała drogich kosmetyków jak dzisiejsze kobiety... Nie musiała... Nie miała kompleksów. Nie musiała chodzić do fryzjera bo sama sobie farbowała włosy i kręciła loki.
Żyła tak jakby nic jej nie było potrzebne więcej, niż to co miała. To z nią zrobiła wojna... Że niezbędne minimum było dla niej wystarczające.
Przesadzasz z tą depresją od płynu do higieny intymnej. Nie znam się na modzie dobrze ale, dobrze że dbanie o siebie jest modne. To są wrażliwe okolice i lepiej ich nie podrażniać. Ludzie powinni być zadbani i to wpływa na ich dobre samopoczucie które wpływa na produktywność w pracy i innych miejscach.
Mody społeczne nie są głupie jak traktujesz je rozważnie. Moda na zdrowe jedzenie i fitness = mniej otyłości, niższy cholesterol, dłuższe życie. Moda na dbanie o zdrowie psychiczne = rodzice bardziej świadomie w zdrowy sposób wychowują dzieci nie robiąc im traum, moda na dbanie o skórę i wygląd = czujemy się lepiej ze samymi sobą.
Nie zgadzam się, że są to pseudobolączli. Każdy jest wrażliwy inaczej! Jednemu utnie kawałek ucha i sobie nic z tego nie zrobi, drugiemu się wyleje dietetyczna matcha i się załamie i ma do tego prawo... Dla każdego jest miejsce, dla każdego należy się zrozumienie.
Pozdro pozdro od DJ Sigmawagona!
Łał panie Sigma w punkt.
UsuńBo można się pośmiać, można pocisnąć bekę razem z komentującymi, ale czasem trzeba poważnie. Są tematy, które tego wymagają i są pokolenia ludzi, które trzeba zrozumieć.
Usuń