W
tym miejscu miały się dziś znaleźć dwa smętne wiersze, ostatnio bowiem moja
kondycja psychiczna nie należy do najlepszych (prawdę mówiąc, jest
całkiem do dupy). Miały się znaleźć, ale się nie znalazły,
ponieważ w prezencie od losu dostałam dwoje ludzi, którzy podarowali
mi cudny dzień.
Otóż
będąca w podróży dwójka blogerów, których do tej pory znałam z czytania,
wpadła do mojego miasta, bo było im po drodze. Poza tym zgłodnieli 😃 Umawialiśmy się od dwóch dni, a ja tak się ucieszyłam
z propozycji spotkania, że nawet do pracy szło mi się dzisiaj lżej i w dobrym
nastroju. Potem nie mogłam się doczekać. O 14.00 wyprułam
z przybytku mordęgi jak pershing i aż mnie trzęsło z niecierpliwości
na kolejnych światłach, bo oczywiście wyskakiwały mi po drodze same
czerwone. A oni czekali, zapewne konając z głodu!
![]() |
I było
tak, jak się spodziewałam, to znaczy cudownie. I dzięki nim
miałam naprawdę dobry dzień! Nie mogło być inaczej w towarzystwie
ludzi inteligentnych, uśmiechniętych, ciepłych, bardzo pozytywnych i bardzo…
normalnych 😃
Szerokiej
drogi, Moniko i Wolandzie, a potem wysokich i bezpiecznych lotów! Dziękuję
Wam za wspólnie spędzony czas, za doskonałe towarzystwo, za pyszny obiadek
(tylko czy Ty, Wolandzie, nie zgłodniałeś później za szybko po tych
warzywkach?) i za to, że okazaliście się tacy, jakimi Was
sobie wyobrażałam.
A reszta blogerów niech nam zazdrości! 😃